#113 Prawo Jazdy - szczęśliwe zakończenie!

 Hejka!!!

Ja się pytam: gdzie ta wiosna!? Ja rozumiem, że kwiecień plecień, ja rozumiem, że tarnina kwitnie,a za miesiąc będą zimni ogrodnicy.... ale hello! Czy pogoda musi się, aż tak mocno trzymać wierzeń ludowych i przysłów? 

W tym poście przychodzę do Was z aktualizacją mojego Prawa Jazdy! 

 


Dla przypomnienia: jakieś 11 lat temu robiłam kurs na prawko tylko wtedy nie poszło przy teorii i rzuciłam to w diabły! Z końcem 2019 roku postanowiłam odnowić temat i się zapisałam ponownie na kurs. 

Powiem Wam, że nie było łatwo. Ledwo kurs zaczęłam to przyszedł Covid no i L4. Musiałam odłożyć prawko do momentu kiedy wrócę do pracy. Potem też nie było kolorowo. Na początku były jazdy z instruktorem, który nie bardzo mi pasował. Napiszę wprost: był gburowaty i więcej "krzyczał" niż uczył.   Szybko zadzwoniłam do szkoły i poprosiłam o zamianę instruktora. Wtedy zaczął ze mną jeździć z Pan Z i było cudownie! Świetnie się jeździło, gawędziło i dużo się przy nim nauczyłam! Wszystko co dobre, szybko się skończyło bo po ok. 20 godzinach jazd, miałam z kimś innym zacząć jeździć.  Dostałam instruktorkę, która na drugie imię powinna mieć "Korekta". Ciężko było z nią jeździć bo nie widziała moich błędów, które można było poprawić,  tylko tak jakby uczyła od początku! Było to tak denerwujące, że straciłam wiarę w samą siebie. To co się nauczyłam dotychczas nagle poszło w las. A dlaczego "Korekta" ? Bo ze zwykłego parkowania zrobiła filozofie życia. Parkowanie to najlepiej na korektę Nie ważne jakie parkowanie, najlepiej na korektę!  

Ogólnie z tą szkołą jazdy miałam bardzo dużo problemów, dużo nerwów mnie kosztowała.


 

Przyszedł czas egzaminów....

Tu też nie było prosto bo miałam problemy z PKK. Telefony do Wordu i do wydziału komunikacji bo jakiś burdel i nie wiadomo dlaczego on się zrobił. Ahhhh.... szkoda gadać.  W końcu się udało i zapisałam się na egzamin teoretyczny. Niestety nie pykną, brakło nie wiele. Zdałam za drugim podejściem!


 

Myślałam, że teoria jest ciężka.... dopóki nie poszłam na praktykę. Pierwszy egzamin miałam 31 stycznia. Jeszcze przed egzaminem miałam jazdy z Panem Z (jakoś się udało) i było świetnie!

Na egzaminie tak mnie stres zjadł, że oblałam na łuku! Tak była zła na siebie, że szok! Miałam sympatycznego egzaminatora.... wystarczyło wyjechać na miasto.....  

No cóż podejście numer dwa i też skucha na łuku.  Stres jakby mniejszy, ale miałam długą przerwę między egzaminami i nie wykupiłam jazd więc wiecie: to nie miało szansy się udać! Trzecie podejście to moje złe nastawienie! Jazdy wykupiłam więc byłam przygotowana, ale w dzień egzaminu tak mi się nie chciało iść na niego, że to też nie miało szansy się udać! Po za tym egzaminowała mnie wredna baba więc w sumie nie musiałam wsiadać w ogóle do samochodu!

Po tym egzaminie zrobiłam przerwę. Miałam dość myślenia o prawku. Czułam się jak ostatni debil, że już tak brzydko napiszę. No jak można trzy razy podchodzić do egzaminu i trzy razy na tym samym oblać.?!?


 

 Jak już odpoczęła, wykupiłam jazdy, umówiłam się na egzamin i szlifowałam łuk. Doszłam do tego dlaczego mi nie wychodziło. Po pierwsze nie tylko stres miał znaczenie, a też tabletki uspakajające. Niby nie czułam ich działania, ale opóźniły moje reakcje przez to z łuku nie mogłam wyjechać. Po drugie  za szybko lub za późno odbiłam kierownice na prosto przez to oblewałam. 

Za czwartym razem było inaczej. Nie wzięłam nic na uspokojenie, przyjechałam dużo wcześniej by się już przygotować mentalnie i z odpowiednim nastawieniem podeszłam do egzaminu! Taaaaak udało się wyjechałam na miasto! Cóż za radość!!! Niestety na tym radość się skończyła. Niby wszystko ładnie szło, a raczej jechało to musiałam to zepsuć wjeżdżając pod zakaz. Mimo wszystko byłam z siebie cholernie dumna!


 

Po tym czwartym razie nabrałam dużo pewności siebie i od razu umówiłam na kolejny egzamin i jazdy.  Niestety z jazdami nie wyszło bo covid uziemił mi instruktora więc musiałam iść na żywioł! Opłacało się! Zdałam!!!  Jaką ja niesamowitą ulgę poczułam! Ucieszyłam się nie dlatego, że w końcu mam prawko tylko dlatego, że już nie wydam ani złotówki na kolejne jazdy i egzaminy. Nie będę musiała po raz kolejny przechodzić tego stresu. Cudowne uczucie!!! Polecam!


 

A Wy jakie macie przygody z prawkiem? Za którym razem zdaliście? 

Do następnego!


10 komentarzy:

  1. ja zdałam za 8 razem. Woźna z mojej szkoły za ponad 20-tym. Twoje przeżycia ze zdawaniem to wręcz bardzo lajtowo poszły rzekłabym;p

    OdpowiedzUsuń
  2. fajne podejście instruktora to podstawa a z nimi bywa trudno, mi udało się zdać za drugim raz i gratuluje ze w końcu i Tobie się udało ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje kochana, teraz będziesz śmigać po naszych pięknych drogach! :)

    Dla mnie egzamin na prawko był najbardziej stresującym etapem w życiu. Już na samą myśl przechodzą mnie ciarki.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja poszłam na prawko odrazu jak skończyłam 18 lat, teorie zdałam za pierwszym a praktykę za trzecim, pocieszał mnie fakt, że za każdym razem wyjeżdżałam na miasto. Uwielbiam prowadzić auto. Też zmieniałam szkole jazdy, ponieważ koj instruktor cały czas powtarzał, że kobiety nie powinny mieć prawa jazdy, uważam, że niekiedy to kobiety jeżdżą lepiej niż nie jeden mężczyzna. Super, że Ci się udało. Życzę dużo bezpieczeństwa na drogach :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zdałam za trzecim razem, ale miesiąc później miałam wypadek z dachowaniem. Od tej pory mam uraz i tylko trzy razy byłam w stanie kierować autem.
    Gratuluję zdania egzaminu!:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Wielkie gratulacje :) Egzamin to wielki stres, ale później radość jest ogromna :D Ja prawko robiłam kila lat temu, ale niestety nie jeżdżę samochodem i na pewno potrzebowałabym najpierw zrobić jakiś dodatkowy kurs, żeby od nowa się oswoić z samochodem :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Gratulacje! Ja prawko jazdy zdałam prawie 10 lat temu i to był najbardziej stresujący egzamin w moim życiu :p

    OdpowiedzUsuń
  8. Gratulacje! Ja zdawałam egzamin w ubiegłym roku, teorię zdałam bezbłędnie za 1. razem, praktykę za 2. również bezbłędnie (za 1. razem zjadł mnie stres i oblałam na wzniesieniu przez głupotę). Od tego czasu staram się jeździć jak najwięcej, choć nie jest łatwo, bo pandemia pokrzyżowała mi skutecznie plany.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 MADZIOSZEK , Blogger